piątek, 22 lipca 2011

kosmiczna pomyłka

czyli, jak stracić pracę, której się nie ma...
i co myślą o tym inni...


w moim kalendarzu wczorajsza kartka jest okraszona cytatem z Marka Twain’a „Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia.” -  a to właśnie wczorajsza historia...



Hotel. Grupa 130osób. Zmiana nocna. Przyjazd w okolicach północy. Kolacja. Sprzątanie na wysokich obrotach: hol, recepcja, winda, klatki schodowe, pomieszczenie na bagaże, przegląd pięter i ogólnodostępnych toalet. Pogoda pod psem, więc i buty mokre, i kółka bagaży także. Goście w zorganizowanych grupach mają też to do siebie, że o której by nie przyjechali, nawet o 3ej w nocy, to zawsze ‘łazikują’, ‘zapuszczają się na miasto’, ‘odwiedzają’ po pokojach i piętrach, ‘poznają’ hotel. Tak więc sprzątanie ledwo się kończy, a tu już od początku trzeba zaczynać. W koło Macieju. Robota jak w domu: w kółko to samo, a efektu brak. Do tego sprzątnąć po kolacji na 130osób, po czym nakryć od nowa na śniadanie dla 130osób plus inni goście. No, i znowu: hol, recepcja, winda, klatki schodowe, przegląd ogólnodostępnych toalet, bo jak będą szli na to śniadanie, to czysto musi być. Noc wyczerpująca. W ciągłym pędzie. Kelnerki o 6ej rano kończą zmianę rozpoczętą o 13ej poprzedniego dnia. A i dziś na 13tą muszą stawić się do pracy. Premia? he, he... dowcip roku!...

Wychodząc z hotelu wpisuję się do zeszytu. Recepcjonistka przez pomyłkę otwiera go nie na tej stronie co trzeba. Czas, który przeczekałam w domu na kolejny telefon, był aktywnie spędzony przez inną osobę. Daje mi to co nieco do myślenia. Zasiewa niepokój. Biegnę do domu, gdzie Mąż, dopijając poranną kawę, czeka już na wyjście w „pełnym rynsztunku”. Mijamy się w drzwiach. Staram się nie usnąć. Oporządzam się po nocy. Budzę dzieci. Odprowadzam do przedszkoli. Po powrocie śpię do 14ej. Dopiero potem kąpię się i jem swój pierwszy posiłek.

Zonk. Super, hiper, wielki zonk! Dzwoni do mnie głównodowodząca Hotelu. Klatki schodowe brudne jak nieszczęście. Tak być nie może. Nie rozumiem o co jej chodzi. Jakie brudne? Nawet, żeby przeszło się po nich nad ranem kilka par mokrych butów, to jak może być, że hol czysty, a klatki brudne? Weszła kilka minut po moim wyjściu. Gdyby to był aż taki brud, to co szkodzi mnie zawrócić: „Proszę zobaczyć co Pani zostawiła.” Rozumiem, że to jej obowiązek czuwać nad standardem Hotelu. Rozumiem, że to jej praca, w której musi się sprawdzić, bo jej podziękują. Rozumiem, że zatrudniła mnie tymczasowo, jako osobę ‘z ulicy’, i niejako musiała mi zaufać. Rozumiem, że znalazła osobę bardziej kompetentną na to stanowisko, bo wbrew ogólnemu mniemaniu, sprzątać też trzeba umieć. Ale można to załatwić inaczej! Można postawić sprawę uczciwie! Nie trzeba mnie walić cegłą po mordzie!: podobno przez 6godz zasuwania jak mały samochodzik nie zrobiłam NIC. Nie wiem, co mi się bardziej chce: bluzgać czy płakać. To jedyne miejsce, gdzie mogłam zarobkować. Starałam się. Zależało mi. Mało tego, chciałam tam być nawet gdybym znalazła etat; nawet mimo tego, że za czerwiec ‘wzięłam’ mniej niż wynosił rachunek za przedszkole Córki. Czuję się oszukana, bo jeśli faktycznie w ocenie Hotelu nie sprawdziłam się, to i tak zasługuję na jakiś komentarz zwrotny względem mojej półtoramiesięcznej pracy! Tak, wiem, jest to praca dużo poniżej moich kwalifikacji, wykształcenia, oczekiwań, ale jednak PRACA! A ja się zastanawiałam, dlaczego personel jest aż tak przyjacielski, dlaczego wytwarza tak wspaniałą rodzinną atmosferę, dlaczego tak jednoczy się we współpracy... bo wszyscy tam są ‘tymczasowo’, ‘przez przypadek’ lub przyszli ‘do lepszego’... wszyscy chcą pokazać, że umieją pracować, że są warci dużo więcej... wszyscy liczą na wszystkich, że gdzieś kiedyś jeden pociągnie za sobą drugiego do ‘jeszcze lepszego’... każdy się męczy, bo myśli pełnoobrazowo, a musi ‘robić’ schematycznie, jak robot, w wąskim przedziale obowiązków...

Oceny innych, z którymi podzieliłam się tą sytuacją:
-         naiwna jesteś, znajomek to jakiś musi być
-         nie wierzę, za bardzo ci zależy
-         bo pewnie chodziło o to, żebyś klatkę zrobiła o 2ej i sobie poszła
-        twój błąd, bo pewnie szkoda było ci tych kelnerek i doszli do wniosku, że godziny sobie niepotrzebnie nabijałaś
-         i bardzo dobrze, może to znak, że hotelarstwo to nie dla ciebie
-       i bardzo dobrze, stać cię na o wiele więcej, nie będziesz popychadłem na każde wezwanie /fakt, byłam na każde wezwanie/

Tymczasem cierpię na omamy słuchowe. Ciągle słyszę dzwoniący telefon. W sumie, to od dwóch miesięcy ‘dzwoni’ do mnie ok. 50ciu osób i ‘dodzwonić się’ nie może... Reszta dzwonić nie obiecywała, więc pewnie nie załapałam się do kategorii ‘wybrani kandydaci’ : (

1 komentarz:

  1. Pracowałam także i w tej branży. Dokładnie tak jak piszesz, poniżej swoich kwalifikacji i zdrowotnych możliwości. Wiem co to jest sprzątanie pod presją,najlepiej szybko i dokładnie, na akord. Niestety każdy może odnaleźć potem jakieś uchybienia i zarzucić Ci że jednak byłaś niedokładna.
    Ja jeszcze miałam to nieszczęście że pracowałam w środowisku które kompletnie mnie nie akceptowało. Jedyna Polka i proste kobiety ze Szkocji. Przez 6 miesięcy przechodziłam swoistą falę jak w wojsku, sprawdzały ile ta Polka jest w stanie wytrzymać. Potem mnie zaakceptowano, lubiano i zaczęto pomagać, gdy już było w miarę ok, czyli tak mniej więcej po roku, zmuszona byłam wyjechać.
    Nigdy bym nie chciała powrócić do tego okresu... nie chce być popychadłem

    OdpowiedzUsuń