środa, 27 kwietnia 2011

Moje Pole Minowe


O istnieniu pola minowego dowiedziałam się w czerwcu 2008roku. Wtedy sobie jednak tego nie uświadamiałam. Byłam w 9ym mcu ciąży, trwałam w radosnym oczekiwaniu, a to był dzień jak co dzień. Wszyscy już liczyliśmy się z tym, że któregoś dnia po prostu nie pojawię się w pracy. Niektórzy uważali mnie wprost za wariatkę, która nie bierze zwolnienia lekarskiego, by pobyczyć się w domu i czekać. ‘Jeszcze się w domu nabędę. Oj, nabędę’ odpowiadałam. ‘Ale raczej się nie pobyczysz’ słyszałam.

Tego dnia, zadano mi pytanie: ‘Kiedy wracasz?’. ‘We wrześniu przyszłego roku. Nie będzie mnie raptem 15cie miesięcy’- uśmiechałam się. ‘Ale wiesz, że jak nie wrócisz zaraz po macierzyńskim, to nie będziesz miała dokąd wrócić?’ – te słowa padły, w jak mi się wydawało, w zwykłej przyjacielskiej pogawędce wokół tematu. Bo jak je potraktować, gdy wychodzą z ust człowieka, z którym nie tylko się pracuje, ale i współpracuje, zajmuje tymi samymi zleceniami, wspólnie wyrabia nadgodziny, i zamawia się pizzę na spółkę. No tak, ale to także mój przełożony. W ferworze walki na wspólnym froncie czasem się o tym zapomina. Żart? Powaga? Lekka wypowiedź obliczona na moją reakcję? Toż to ojciec dwóch wczesnych nastolatków. Zapomniał wół jak cielęciem był? Ileż to razy wysłuchiwaliśmy jego wspomnień o dwóch małych chłopcach. ‘A co Ty beze mnie zrobisz?’ – zlekceważyłam sprawę. Nie obudziło to we mnie znaczenia tej informacji. Przecież jesteśmy zespołem!

Na wiosnę 2009roku odmówiono mi podbicia formularza zgłoszeniowego do żłobka. Zapytano mnie retorycznie, po co mi żłobek, jeśli nie chcę pracować. Nie przyjęto tłumaczenia, że chcę pracować, ale nie chcę pozostawiać w żłobku czteromiesięcznego dziecka, ale ponad roczne, niespełna półtoraroczne. Tym razem zdecydowanie poczułam, że stoję naprzeciwko człowieka całkowicie mi obcego. Czy drugie macierzyńskie i drugie niespełna roczne wychowawcze to za dużo jak na jednego pracodawcę? Przecież nie mam na podorędziu tabunów bezrobotnym członków rodziny, którzy by mi chcieli za darmo dzieci wychować! Te nieliczne jednostki mieszkające w tym samym mieście co ja są aktywne zawodowo. Czy mam żądać, by porzucili pracę, bym ja mogła ją podjąć? Czy z mej pracy będę w stanie utrzymać osobę wyrzekającą się etatu, by wychować moje dziecko? ‘Nie bądź taki. Przybij pieczątkę. Postaw parafkę.’ – nerwowo starałam się zbagatelizować sprawę. ‘Uprzedzałem Cię.’ – powiedział mocno, dobitnie, brutalnie, przecież nie będzie ‘robił na zaś’ innemu pracodawcy. Ale to nie o ułatwianie życia innemu pracodawcy chodzi. To chodzi o danie mi szansy znalezienia jakiegokolwiek pracodawcy!
Na korytarzu dowiedziałam się od innych, że wieje grozą reorganizacji. Nasze, różnej długości umowy zaczynają wygasać na jesieni. Począwszy od jesieni zastąpią nas dwa razy tańsi pośrednicy zatrudnieni poprzez agencje pracy tymczasowej. Tylko co ja mam robić? Nie jestem takim super hiper niszowym specjalistą, na którego jakaś firma łaskawie sobie poczeka pół roku! A żeby szukać pracy od jesieni, muszę już dziś złożyć formularz z pieczątką! Tylko, kogo to obchodzi oprócz mnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz