sobota, 14 maja 2011

studiować żeby pracować?



moi Rodzice mieli ciśnienie na papiery
rozumiem, bo w ich czasach papier pt.: 'mgr' otwierał każdą z dróg
musiałam pójść cudzą drogą, bo w sumie nie miałam wyboru
pierw: które liceum, potem: jaki kierunek na jakiej uczelni

udało mi się na tej cudzej drodze samej sobie kwiatki wybierać
generalnie nie narzekam, bo 'połknęłam bakcyla' i mam go tak jakoś
w sobie do dziś : )))
 niestety, wokół mnie było wielu ludzi, którzy strasznie się męczyli tym studiowaniem, i papierem teraz nawet czterech liter sobie nie podetrą, bo papier na sztywnej okładce... a w rodzinie wieczne pretensje, bo studia są,
a pracy nie...

ja, rozglądając się po znajomych, widzę, że najwięcej osiągnęli Ci, którzy
wybrali konkretny zawód i w nim się kształcili, równocześnie praktykując go - zawodówka i praktyki, technikum i etat, politechnika i własna działalność...
jeden z Kolegów założył rodzinę w wieku 22lat, bo go było na to stać!
jego Żona ma mgr, ale nigdy nie było potrzeby, by pracowała zarobkowo,
robi to od czasu do czasu jako odskocznia od obowiązków domowych i dzieciowych

i czasem taki niepokój mnie nachodzi, co będzie za te 20lat, co się będzie liczyło... i jak wychowywać dzieci, jak nimi kierować, żeby dały sobie radę...
co jakiś czas 'krzyczy' się o zawodach przyszłościowych, perspektywicznych
- tylko co z tego? mija 5-6lat studiów i już przesyt na rynku... bo ktoś był pierwszy,  bo ktoś był lepszy, bo ktoś się przekwalifikował, zanim my zdążyliśmy się w ogóle wyuczyć...

często słyszę od starych ludzi, że są tylko dwa pewne zawody: fryzjer i położna - niezależnie od czasów, od tego czy kto biedny czy bogaty, czy jest wojna czy jest pokój, ludziom włosy rosną, i nowe dzieci się rodzą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz