czwartek, 15 września 2011

wybory do Rady Szkoły


Po tym, jak wiele Rodzice, z naszej pierwszej klasy, mieli do powiedzenia po niespełna tygodniu szkoły, jestem rozczarowana ich podejściem do wyborów do Rady Szkoły. 
Początkowo sobie pomyślałam: ‘o, matko, z kim nam przyjdzie współpracować’. 
Dziś wiem, że tylko z garstką osób, bo krowa, która dużo muczy, zazwyczaj mało mleka daje...
 

Zebranie Rodziców trwało ponad 2godz. Nie wiem, czy w ogóle jakiś temat został nie poruszony. Pytań i problemów tyle, że już tego ‘pierwszego dnia’ Nauczycielka zaskarbiła sobie moje uznanie i mój szacunek. Rodzice generalnie czepiali się wszystkiego, łącznie ze zmianą nauczyciela od angielskiego, bo jeszcze niczego naszych dzieci nie nauczył – przypominam: pierwszy tydzień szkoły w pierwszej klasie i dopiero dwie lekcje angielskiego za nami! 


Wybory do Trójki Klasowej i Rady Rodziców odbyły się w tempie wprost ekspresowym, biorąc pod uwagę wzmożoną i dość żenującą inwigilację kandydatur. Rodzice interesowali się, co kto może i w jaki sposób zrobić dla klasy; kim jest, gdzie pracuje, jakie piastuje stanowisko, co może... Wzięli się za organizowanie życie klasowego i szkolnego. Po tym wszystkim, wysunięto jedną z naszych Mam do kandydowania do Rady Szkoły. Na wszelki wypadek, większość Rodziców zastrzegło sobie u Nauczycielki swoje numery telefonów, bo organizować to oni sobie mogą, ale kontaktować się poza klasą nie zamierzają. 


Dziś wybory do Rady Szkoły. Kto chętnie przystał na udział w nich? – Ci, którzy nie krzyczeli, nie organizowali, nie są aktywistami, ale m.in. udostępnili swoje numery telefonów, by być na bieżąco ze sprawami szkoły! Kto nie brał udziału? – oczywiście Ci, którzy mieli najwięcej do powiedzenia i byli najbardziej wyrywni do organizowania zmian! No, k... toż to nawet żul z bramy wie, że swój, to swój, i dobrze mieć swojego... Pytam: po co te wewnątrzklasowe castingi i przesłuchania były potrzebne, jeśli teraz ciężko poświęcić te 2minuty na oddanie głosu? 

- Nie interesuje mnie to.
- A tam nie interesuje. 6lat lat tu Pani będzie.
- Nie ja. Moje dziecko.

- I tak nikogo nie znam.
- A naszą Panią X?
- A bo ja wiem, czy ona wtedy prawdę o sobie mówiła.

- Nigdzie nie idę. I tak nie wiem, na kogo głosować.
- To ja powiem: na naszą Panią X. Może być jeszcze Pani Y...
- Tym bardziej nigdzie nie idę. Nie będę brać udziału w ustawianych wyborach.

- E, tam... taka Rada to pic na wodę, tylko d... ludziom zawracają.

- Nie mam czasu na takie duperele. Śpieszy mi się.
/cóż, przydybałam Pana po 15min na parkingu marketu/



Kilka osób podziękowało za informację o wyborach. Oczywiście: nasza Pani X!, choćby jako zadośćuczynienie za to, co z nią inni ‘wyrabiali’ na zebraniu. No, i... dobrze mieć swojego ; ) Kilka osób też zainteresowało się Panią Y; osobą, która miałam przyjemność poznać osobiście na pewnym etapie mojego życia, a nie miałam pojęcia, że ‘wylądowałyśmy’ w tej samej szkole. Pani Y jest osobą możną i wpływową w pewnych kręgach, prywatnie: skromną i o wysokim morale, a zawodowo: bardzo etyczną. Nie lansuje się do tego stopnia, że w szkole jest po prostu Mamą, i tylko garstka osób wie, jakie ‘tytuły’ nosi przed nazwiskiem. Trudno ją 'reklamować' trzymając w tajemnicy jest stanowisko. Taka Pani Y to prawdziwy skarb dla Szkoły! 



I tak sobie myślę, że takie wybory do Rady Szkoły, to taka mini namiastka wyborów do 'Rady Kraju': prezydent, rząd, sejm, senat... Co mnie to obchodzi? Mnie to nie interesuje! – i kto to mówi? – jak zwykle krowy, co mają strasznie dużo do wymuczenia, ale nic do zrobienia! 

Jakoś przypomnieli mi się prole z orwellowskiego roku 1984 : (((


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz