środa, 15 czerwca 2011

składka


Wszyscy obiecują, że zadzwonią. Nikt nie dzwoni. Mówią: wszystko jest do ustalenia. Tylko, że nadal nie mam z kim czego ustalać. Dogadamy się... Nie mam z kim się dogadywać. Jeszcze kilka dni temu byłam pełna nadziei. Teraz czuję się na niepewnym gruncie. Kurs się już zaczął. Mnie przesunięto w ostatniej chwili na połowę września. Nie wiem, jak mi się poukłada do września, i czy w ogóle będę mogła w nim wziąć udział. Okres próbny, który miał się rozpocząć w tym tygodniu, został odłożony ‘na później’ czyli ‘nie mamy teraz czasu, bo jesteśmy zawaleni robotą’. Może się nie znam, ale jak ja mam zatrzęsienie roboty, to chętnie przyjmuję pomoc; jak jej nie ma samozwańczo, to proszę o nią.

Do tego wszystkiego, do tej całej bieganiny i szamotania się z prorodzinnym systemem przyjaznego państwa pt. chcę pracować i zarabiać, doszła mi szarpanina o składkę na uroczyste pożegnanie roku przedszkolnego.
Zebranie było dwa tygodnie temu. Pożegnanie za dwa dni. W naszej grupie na 25dzieci składki uiściło 12tu rodziców. W innych grupach podobnie. Przedszkole ‘nie miesza się do tych spraw’, wychowawczynie mają odgórny zakaz przyjmowania i przekazywania składek od rodziców do organizatorów, proponuje ‘warowanie’ pod przedszkolem i ‘wyłapywanie się nawzajem’ w celu zebrania składek. Nie wiem co się stało, może słonko za mocno w tym roku grzeje... Od kiedy moje dziecko zaczęło uczęszczać do przedszkola, jestem w Radzie Rodziców, i po raz pierwszy ma miejsce taka chryja. Nigdy nie było problemów.
Jeszcze dziś rano podejrzewałam, że skończy się na torcie podanym na waflu i zapijanym soczkiem z kartonika, bo nikt z komitetu nie zamierza zakładać ze swoich pieniędzy prawie 60ciu składek! Mało co mnie szlag nie trafił, jak dziś usłyszałam, że przedszkole nie ma na książki i dyplomy dla dzieci, bo rodzice zalegają ze składkami. Tak, wiem, ja nie mam na prezenty dla wychowawczyń, a w szczególności dla dyrekcji. No, k... przedszkole ‘płacze’, że rodzice nie chcą z nim współpracować, ale czy samo współpracuje z rodzicami blokując w tym roku wszelkie wypracowane i sprawdzające się w latach ubiegłych standardy? Zdarzyły się dziś dwa cudy. Cud 1: udostępniono mi prywatne telefony kontaktowe do rodziców! Wydzwoniłam już ponad godzinę z własnego, prywatnego, osobistego abonamentu! Cud 2: odebrałam telefon z przedszkola od dumnej i bardzo zadowolonej z siebie pani dyrektor, która poinformowała mnie, że składki zaczęły już wpływać, i że moja część jest w każdej chwili do odebrania. Wniosek jaki mi się nasuwa to: walić bachory, dostanę prezent! Może i dobrze, że mojego młodszego tam nie chcieli...

Mam wisielczy humor. Czego się ostatnio nie dotknę, kiepsko idzie... tu nie wychodzi, tam po grudzie... tu cisza, tam za dużo hałasu... tu mnie nie chcą, a tam chcą, żebym wszystko za nich robiła... tu i tam NIE zarabiam... nerwówa i szał mnie ogarnia... czuję, że dziś komuś napyskuję... albo nawet odświeżę sobie znajomość łaciny podwórkowej... Burza z piorunami nadchodzi!, czekam na błogą ciszę, która po niej nastąpi...



* wpis składka stanowi ogólny zbiór pomieszania i poplątania tegorocznych doświadczeń własnych z doświadczeniami innych mam, które miały miejsce w różnych latach na terenie różnych przedszkoli w trakcie organizowania uroczystości zakończenia roku przedszkolnego - przeto przepraszam każdego, kto odnajdzie tu swe ziarno wkładu w ten aluzyjny pamflet /paszkwil nie był mym zamiarem/, szczególnie Naszą Panią Dyrektor i Nasze Panie Wychowawczynie, które wykazały niewyczerpane złoża dobrej woli współpracy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz