poniedziałek, 20 czerwca 2011

być rodzicami...

  
Słów mi brakuje.
Chciałabym coś napisać, ale...
Mama pod opieką psychologa. Ja bym chyba psychiatry potrzebowała.

Abstrahując od tragedii, ja się pytam, dlaczego Mama takiego Okruszka, sama ledwo po połogu jest w pracy, a nie na urlopie macierzyńskim?
Odpowiedź: prorodzinne przyjazne państwo! Haracze nałożone na wynagrodzenia wynikające z umów o pracę skłaniają pracodawców do oferowania umów zleceń i dzieł, a w dwucyfrowym bezrobociu niejednokrotnie i szarej strefy. Tu urlopy macierzyńskie, wychowawcze, pieczątki do żłobków i przedszkoli w ogóle nie mają racji bytu; nie istnieją. Mama zaszantażowana pozbawieniem jej nawet tak lichego zatrudnienia /cieszy się, że w ogóle jakieś ma/ jest niejako zmuszona świadczyć pracę będąc częstokroć jeszcze w połogu.
Czy naprawdę nie można zrobić z tym porządku? Czy naprawdę nie można zaprowadzić prawnego ładu zarówno w polityce gospodarczej, jak i rodzinnej? Podobno ‘dla chcącego nic trudnego’. Ale czy nasze prorodzinne przyjazne państwo naprawdę ma chęci cokolwiek z tym zrobić? Podobno ‘Polak potrafi’. Nie dziwię się, że pracodawcy szukają furtek, luk prawnych, że wypisują zlecenia, a nadwyżki płacą pod stołem. Tylko jak w tym wszystkim, tak po prostu, po ludzku, budować rodzinę, skoro prorodzinne przyjazne państwo nawet nie udaje, że próbuje cokolwiek zrobić, by być nam jakimkolwiek fundamentem??? A przy takich historiach jak ta, przy takich jak porzucone dzieci, przy takich jak martwe noworodki znalezione gdzieś tam, winy zawsze szuka się wśród rodziców... Ich winą jest tylko to, że próbują się jakoś znaleźć w tym porąbanym labiryncie prorodzinnego i progospodarczego systemu przyjaznego państwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz