poniedziałek, 31 października 2011

urząd pracy a aktywizacja zawodowa


zrządzeniem losu, który skrzyżował me ścieżki ze ścieżkami dobrych ludzi, brałam udział w czymś, co można by było nazwać ‘indywidualną rekrutacją’ – po raz kolejny przekonałam się o tym, że warto komunikować wszystkim wokół, że jest się osobą poszukującą pracy – czasem oderwana z kontekstu rozmowa nieoczekiwanie może zaprowadzić nas przed oblicze potencjalnego pracodawcy – byłam w maleńkiej firmie, której przydałby się pomocnik; ale firma maleńka, początkująca, i nie stać jej na zatrudnienie pracownika nawet na śmieciową umowę – padła propozycja stażu, i tu... zaczynają się kombinacje alpejskie z urzędem pracy


w każdej chwili mogę rozpocząć pracę w zawodzie
ponieważ wypadłam z niego, a mam solidne podstawy
postanowiono, że kwalifikuję się na staż
w zależności jak on ‘pójdzie’ mam szanse na etat
niestety, miejski urząd pracy wyzuł się z wszelkich funduszy już w pierwszym kwartale roku i groszem od dawna nie śmierdzi
natomiast powiatowy urząd pracy pieniądze daje od ręki
aby podlegać pod urząd powiatowy, należy zameldować się w którejś z podległych mu gmin

podobno praktyka kwitnie: zameldowanie tymczasowe na kwartał, pół roku, rok u rodziny czy znajomych w podmiejskiej gminie -> rejestracja w powiatowym urzędzie pracy -> formalności stażowe od ręki -> pieniądze -> praca

osobiście naszukałam się sporo
u mnie sprawa się komplikuje, bo zameldowanie stałe mam sama  z dziećmi
meldując się choćby czasowo na innym adresie muszę ‘wziąć’ ze sobą dzieci, bo dwoje małoletnich nie może ‘mieszkać’ bez opieki osoby dorosłej; ewentualnie znaleźć kogoś, kto ‘na papierze’ będzie czasowo mieszkał u mnie, by mógł tę opiekę prawnie im zapewnić  - poplątanie z pomieszaniem; ot, polska właśnie

do tego zmiana urzędu skarbowego, bo wiadomo, haracze płacić trzeba

cóż, nie udało się i tym razem
nadal bez pracy jestem


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz